Ile razy słyszałaś w gabinecie ginekologa słowa „jedz warzywa ekologiczne”? Czy martwi cię twoja tarczyca i nadal nie wiesz, gdzie udać się na badania? Czego jeszcze nie wyjaśnił ci twój ginekolog? Dr n. med. Tadeusz Oleszczuk dostrzegł zagrożenia dla płodności Polaków płynące prosto do nas z pól uprawnych, poprzez żywność, którą prawdopodobnie spożywa każdy z nas.

Ginekologia inaczej
Przez wiele lat nie rozumiałem, dlaczego czasem po jedzeniu bardzo bolał mnie brzuch. Zacząłem zwracać uwagę na to, co jem i jak to działa na jelita. Jako pracownik naukowy muszę wykazać się publikacjami na uczelni, więc moje wieloletnie doświadczenie zawodowe połączyłem z najnowszymi odkryciami z różnych dziedzin medycyny. Mogę powiedzieć, że rozsypane puzzle zaczęły układać się w jeden obraz. Za każdym razem przebijała w nim rola odżywiania w zachowaniu zdrowia i długiego życia.
- Mikrobiolodzy odkrywali wpływ mikroflory jelitowej, nowe szczepy bakterii i ich współdziałanie.
- Endokrynolodzy i onkolodzy donosili o powiązaniach biologii molekularnej w mechanizmach zaburzeń chorób.
- Alergolodzy opisywali skalę i rodzaje nietolerancji pokarmowych, czy powstawanie alergii.
Wszystko to, czego dowodzili, miało wspólny mianownik: codzienna dieta w około 80% oraz uwarunkowania genetyczne.
Doszedłem jednak do wniosku, że dziedziczymy nie tylko geny, ale i sposób odżywiania, głównie od matki. Zacząłem przyglądać się diecie kobiet w ciąży. Jak ich sposób odżywiania wpływa na przebieg ich ciąży i co można zrobić, aby uniknąć większości problemów. Podstawowym pytaniem stało się więc to o codzienny stolec. Okazało się, że kobiety z zaparciami często miały też anemię, wymioty, nudności lub niebezpieczne, silne skurcze, zwiększające ryzyko poronienia lub porodu przedwczesnego. Pod koniec ciąży dokuczały im hemoroidy. Medycyna akademicka na takie dolegliwości proponuje odpowiednie leki objawowe:
- skurcze -> leki rozkurczowe,
- wymioty -> leki przeciwwymiotne,
- bóle -> leki przeciwbólowe,
- hemoroidy -> leki łagodzące objawy.
Zacząłem wtedy dodatkowo proponować zwiększenie ilości warzyw, a rezygnację z cukru w diecie. Muszę tutaj przyznać, że wszędzie czyhają na nas pułapki, z czasem odkrywałem kolejne zależności. Jednak często uzyskiwaliśmy całkowitą poprawę zdrowia. Efekty były tak spektakularne, że po prostu nie mogłem ich ignorować.
Pozornie wydaje się to oczywiste, że jeśli zrezygnujemy z cukru, to ciężarna nie przytyje 30 kg w ciąży, a noworodek nie będzie ważył ponad 4500g. Jednak to nie takie oczywiste, gdyż jest wiele ślepych uliczek. Wszystko to było coraz ciekawsze i praktycznie każdy miesiąc przynosił mi kolejne pozytywne doświadczenia ze strony pacjentek. Z radością okrywałem również, iż coraz więcej w piśmiennictwie światowym pojawia się potwierdzeń słuszności moich obserwacji.
Na studiach medycznych nie przywiązywało się tyle uwagi do roli odżywiania. Oczywiście, mówi się o znaczeniu “zdrowej diety”, ale przykładowo tylko Uniwersytet Medyczny w Poznaniu ma wydział ziołolecznictwa. W rozmowie z dietetykami WUM mówiłem o obawach, jak zostanie przyjęte moje mówienie o znaczeniu diety. Usłyszałem odpowiedź, że to smutne. Smutne, że obawiam się o tym mówić, choć ma to zasadnicze znaczenie. Dietetyk wie najlepiej, co i jak powiązać. Tu też jest wiele tajemnic, które warto poznać.
„Ciało jest jak wielkie domino: praca jednego organu albo oddziałuje na inne, albo jest informacją, że w centrali nie dzieje się najlepiej.” – to pierwsze słowa książki „Czego ginekolog ci nie powie”, będącej rozmową dziennikarki Anny Augustyn-Protas z dr n. med. Tadeuszem Oleszczukiem, ginekologiem z Warszawy.
Dlaczego nikt mi wcześniej tego nie powiedział?
Często zdarza mi się pacjentka, która ma żal. Przychodzi na przykład młoda kobieta, u której z wywiadu oraz badania wynika, że może mieć od wielu lat zaburzenia pracy tarczycy. Sama nigdy wcześniej nie miała przeprowadzonego badania USG tarczycy. Dziwi mnie ten brak badania, podczas gdy w wywiadzie okazuje się, że babcia zmarła na raka piersi, matka jest po usunięciu tarczycy, a dwie siostry leczą się z powodu choroby tarczycy. Dlaczego więc skoro “należy do jednej rodziny”, to nie pomyślała, że u niej może być podobnie? Tym bardziej, że ma zaburzenia hormonalne, metaboliczne oraz inne objawy sugerujące problemy z tarczycą. Słyszę wówczas “dlaczego nikt mi wcześniej nie powiedział, że mam zrobić USG tarczycy?”. To jednak jest delikatny przykład. Właściwie do napisania książki zmusiło mnie sumienie, kiedy w ostatnim roku trzy razy przytrafiła się taka oto sytuacja.
Pojawiły się młode kobiety 25-30 lat. Przytyły w ciąży ponad 25 kg i urodziły noworodka 4300-5000g. Badanie USG tarczycy wykazuje bardzo małe płaty gruczołu. Doradzam, aby po powrocie do domu zachęciły swoją mamę, aby koniecznie zbadała, czy nie ma zaburzeń tolerancji glukozy lub cukrzycy. Jeśli tego nie zrobi, to mama ma większe ryzyko zawału lub udaru. Niestety, te trzy dziewczyny pochyliły głowę i wyszeptały: “miesiąc temu mama zmarła na udar”. Pomyślałem sobie po tych trzech identycznych przypadkach, że żarty się skończyły. Muszę to przekazywać dalej.
Pacjentka w okresie menopauzy, to kolejny przypadek. Pytam o porody oraz ile przytyła w ciąży. Jeśli wartości przekraczają normy zawsze zlecam test tolerancji 75g glukozy. Czasem okazuje się, że pacjentka ma cukrzycę lub zaburzenia metabolizmu glukozy. Najgorsze jest to, że o tym nie wie, ale ponosi konsekwencje tej niewiedzy. Nieodwracalne. Czasem mogące skończyć się udarem lub zawałem. Pacjentka wtedy pyta mnie “dlaczego nikt mi tego wcześniej nie powiedział?”
Co z tą prolaktyną?
Prolaktyna to też hormon stresu. U pacjentek z niedoczynnością tarczycy często występuje jej skokowy nadmiar. Prolaktyna wpływa na pojawienie się zaburzeń płodności, torbiele jajników, czy piersi, obniża ciśnienie. Jest wiele objawów nadmiaru prolaktyny. Szczególnie kiedy dochodzi do nadmiernych długotrwałych jej wyrzutów. Jednym z bodźców, które do tego doprowadzają jest silny stres. Aktywność fizyczna, szczególnie na świeżym powietrzu, jest chyba najzdrowszym czynnikiem niwelującym stres do zera, a zwiększającym stężenie hormonów szczęścia. Dodatkowo, słoneczna pogoda często jest w stanie zdziałać cuda. Pewnie każdy z nas zna pary, które po wielu miesiącach prób uzyskania ciąży wracają z wakacji w ciepłych krajach, a test ciążowy pokazuje dwie kreski.
Guzki tarczycy a palenie papierosów
Są co najmniej dwie drogi. Jedna to taka, że guzki w tarczycy nie poddają się żadnej regulacji centralnej z przysadki. Mogą, i czasem wyrzucają, ogromne ilości hormonów, które jak burza z piorunami przetacza się przez cały organizm. Przez korę mózgową też – powodując drażliwość, depresję, agresję, bezradność, spadki ciśnienia, itd. I nie są to przyjemne emocje. Chwila z papierosem pozwala na moment o tym zapomnieć. Te 10-15 minut daje wrażenie, że panujemy nad sobą. Niestety, łatwo wpada się w nałóg i wtedy błędne koło kręci się coraz szybciej, a związki toksyczne trują już zdrowie całego organizmu, skracając życie i zwiększając ryzyko nowotworu. Pytam pacjentki, u których badanie USG pokazuje guzy tarczycy czy palą. 100% pali. To smutne.
Wyciszyć stan zapalny
Warto sięgać po to, co powoduje namnażanie się pożytecznych bakterii, wzmacnia odporność. Jest to wszystkim nam znany: czosnek, chrzan, maliny, cebula. Przyprawy takie jak: imbir, kurkuma, cynamon, goździki, itd.
W obecnej sytuacji pandemii koronawirusa, lekarze zgodnie informują, że leki hamujące objawy zapalenia hamują właśnie siły obronne organizmu. Wysoka temperatura zmniejsza namnażanie wirusa. Tak właśnie broni się organizm mechanizmem wykształconym od tysiącleci. Jeśli przyjmujemy leki obniżające produkcję prostaglandyn i powodujące spadek temperatury, to na pozór czujemy się lepiej, ale wirus też ma łatwiejsze warunki i namnaża się.
Zamieńmy cukierki na owoce! Odradzam jedzenia cukru w ciąży, słodzenia, syropów, ciasteczek, ciast, lodów. Łatwo zapominamy, że dostępność owoców przez tysiąclecia była sezonowa, że dawniej występujące odmiany nie były tak słodkie.
12 zasad antyzapalnego życia
Zapraszam wszystkich do zapoznania się z wieloma poradami zawartymi w mojej książce, ale w skrócie mogę zdradzić sekret, jak unikać stanów zapalnych:
- Warzywa rządzą – powinny stanowić nawet 60–70% wszystkich zjadanych produktów. Karmią nas, ale też nasze dobre bakterie jelitowe. Jedzmy szczególnie dużo warzyw korzeniowych. Przez to, że rosną w ziemi, chłoną zawarte w niej bakterie, ale też minerały, takie jak np. arcyważny dla naszej odporności selen.Ale uwaga, warzywa, które trafią na nasz stół, powinny być:
-
- ekologiczne
- sezonowe
- lokalne
- nieprzetworzone
- dokładnie umyte
- Cukier, który nas uzależnia! Redukować do minimum.
- Nie rzucać się na zamienniki cukru, na przykład na słodziki.
- Owoce zjadać w małych ilościach i tylko w sezonie!
- Zapominamy również o napojach słodzonych, które podsycają zjawisko drożdżycy w organizmie.
- Ograniczyć mięso, które jest zanieczyszczone antybiotykami, hormonami, pestycydami i innymi środkami chemicznymi.
- Ryby? Owszem, ale nie te hodowane przemysłowo!
- Regularnie spożywać kasze, warzywa, orzechy, oleje, kiełki, zioła, przyprawy, mąki, owoce. Dbać o różnorodność!
- Wodę traktować jako najlepszy napój!
- Odrzucić całkowicie przekąski ze sklepu, najczęściej z syropem fruktozowo-glukozowym, mającym ogromny wpływ na rozwój otyłości i cukrzycy.
- Znaleźć dobrą, sprawdzoną oliwę i pić w dużych ilościach!
- Jeść jak najmniej chleba, zwłaszcza białego. Po dawnych odmianach zbóż, znanych naszym dziadkom, ślad niemal zaginął, a obecne zawierają tak dużo glutenu, że chleb z nich wypiekany nic nam nie daje, tylko nas zamula. Ostatnio okazuje się, że masowo stosowany w uprawach zbóż glifosat, daje podobne objawy co celiakia czy nietolerancja glutenu, więc jeśli lubimy pieczywo, to jedzmy niewielkie ilości lub takie, które wypiekane jest z mąk bez chemii rolnej.
W książce „Czego ginekolog ci nie powie” wyjaśniam, że niestety nawet 60% herbicydów (np. glifosat zawarty w środkach Roundup) oraz wiele insektycydów, funigicydów i środków na gryzonie ma wpływ na nasze układy: endokrynny i rozrodczy. Coraz więcej badań wykazuje, że glifosat, kwas 2,4-dichlorofenoksyoctowy i atrazyna – wylewane na uprawy hektolitrami, i to rok w rok – mają właściwości naśladujące estrogen [Mike Adams, Ukryte toksyny, Wydawnictwo Esprit, Kraków 2017].
To oznacza, że te wytworzone w laboratoriach chemikalia zakłócają prawidłowe działanie systemu hormonalnego. Nierzadko wiążą też metale ciężkie, które potem z pożywieniem lądują w naszych jelitach, zwiększając ryzyko chorób. Kontakt z pestycydami może wpływać na płodność kobiet, na zaburzenia rozwojowe dzieci, przedwczesne dojrzewanie płciowe, ale też wywoływać endometriozę, raka piersi i inne nowotwory, nie tylko u kobiet. U mężczyzn wspomniane substancje chemiczne nierzadko wpływają na powiększenie się piersi i osłabienie nasienia. Od niedawna za ryzykowny uważa się też kontakt z chlorpyrifosem. Światowa Organizacja Zdrowia uznała ten składnik za umiarkowanie niebezpieczny dla ludzi. Nadmierny kontakt z nim łączy się z problemami neurologicznymi, zaburzeniami rozwojowymi i chorobami autoimmunologicznymi. Narażenie na kontakt z chlorpyrifosem w czasie ciąży może zaszkodzić rozwojowi umysłowemu dzieci. A mózg dziecka w pierwszych miesiącach ciąży jest niezwykle wrażliwy na obecność wszelkich toksycznych pestycydów.
Dr n. med. Tadeusz Oleszczuk – specjalista ginekolog-położnik od ponad 30 lat zajmuje się zdrowiem kobiet na różnych etapach ich życia. Przeszedł wszystkie szczeble aktywności zawodowej, od asystenta szpitala wojewódzkiego po ordynatora oddziału ginekologiczno-położniczego. Doświadczenie zawodowe rozwija pracując naukowo jako adiunkt Wydziału Nauk o Zdrowiu. Uważa, że zdrowie człowieka należy rozpatrywać jako całość współdziałania mechanizmów hormonalnych, neurologicznych i metabolicznych. Jednak podstawą całego zdrowia człowieka okazuje się być sposób odżywiania, aktywność fizyczna i wpływ środowiska zewnętrznego oraz stres. Dopiero holistyczne spojrzenie na zdrowie pozwala znaleźć przyczynę dolegliwości. Więcej informacji można znaleźć tutaj: www.tadeuszoleszczuk.pl, www.fb.com/drtadeusz.

Mam 6 dzieci więc chyba glifosat mi nie straszny , za to od dwóch lat boi mnie brzuch a mój ginekolog twierdzi ,że nic mi nie jest natomiast chirurg stwierdził rozejście spojenia łonowego , męczące ale do dzis nie wiem co ma z tym zrobić….to wkurza
niestety ginekolog wielu rzeczy mi nie powie , bada mnie wypisuje lek ,i tyle ,do widzenia zajmuje sie moją nadżerką czasem infekcją grzybiczą ,bywa ,że sie myli daje nowa receptę i co dalej? ano nic…. leczy mnie do skutku ….